niedziela, 27 lipca 2014

Nowy blog

Cześć! :3
Dzisiaj przesyłam Wam link do nowego bloga. Jest już prolog i bohaterowie, a że mam wenę, biorę się za I rozdział.
Link: KLIK
Asia

PS. Zakochałam się w tym razem z Ulą!

poniedziałek, 21 lipca 2014

Koniec

To już koniec tego bloga. Przepraszam, że tak szybko, ale nie mam już weny na niego. Chciałam wam bardzo podziękować za to, że byliście ze mną.

Małe podsumowanie:
Obserwatorzy: 11
Opublikowane komentarze: 48
Wyświetlenia: 1.889

Kraje, z których został odwiedzony mój blog to:
- Polska (1.709)
- Holandia (48)
- Stany Zjednoczone (47)
- Ukraina (38)
- Niemcy (15)
- Rosja (15)
- Kenia (3)
- Indonezja (1)
- Litwa (1)
- Łotwa (1)

Niedługo pojawi się tu link do mojego nowego bloga, nad którym pracuję.
Asia

sobota, 12 lipca 2014

Notka

Hej :(
Walę od razu, bo nienawidzę bezsensownych przedmówień. Zastanawiam się nad usunięciem bloga. Naprawdę. Statystyka spada, wcale nie komentujecie... Chyba nie chcecie już czytać tego dalej, a jeśli nie chcecie, to nie ma sensu dalej tego ciągnąć. Naprawdę przywiązałam się do tego bloga, ale co z tego, jeśli nikt tego nie czyta?
~Asia

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział VII


  Tyle razy już chciałam się zabić. Nadaża się idealna okazja. Za późno, bo teraz chcę żyć. To okropne. Nigdy nie wolno marzyć o śmierci, bo marzenie to może się spełnić, kiedy najbardziej zależeć nam będzie na życiu. 
  Co mam teraz robić? Nikogo nie ma. Wszystko się pali. Oczy pieką. Zaczęłam płakać i krzyczeć:
  - Pomocy!!! 
  Z nadzieją, że superman z bajki o Kopciuszku mnie uratuje. 
  Nagle usłyszałam swoje imię: 
  - Ally!!! Ally, jesteś tam?! 
  - Jestem! Pomóż mi! - ryczałam jeszcze bardziej. Superman z bajki o Kopciuszku się zjawił. Nazywał się Austin Moon. 
  - Ally! Podejdź do okna! - wrzasnął blondyn. Z ogromnym trudem wykonałam jego polecenie. Wszystko się paliło. Wszystko. 
  - Jestem!!! - nie miałam już siły, aby krzyczeć dalej. 
  - SKACZ! - proszę bardzo. Kiedyś chciałam skoczyć z mostu i zginąć. A teraz chcę żyć i mam skoczyć z... 7 piętra. 
  - Austin, ale ja Cię nie widzę!! - truuudneee spraaaawyyy... zabrzmiała muzyczka w mojej głowie. 
  - Ale ja Ciebie widzę! Skacz! Zaufaj mi! - no, cóż. Ufam swojemu chłopakowi. Mimo to, trudno było mi się przełamać i skoczyć. Powróciłam myślami do tych chwil, kiedy nienawidziłam życia. Śniły mi się moje samobójstwa. Skakałam z mostu. Leżałam w szpitalu, a nade mną widniała biała kreska. Cięłam się. To były najpiękniejsze chwile w moim życiu. Chciałam tak zrobić, ale nie miałam odwagi. Teraz wyobraziłam sobie, że wciąż jestem w tych czasach. Zdobyłam się na odwagę i skoczyłam. Łzy cały czas spływały po moich policzkach. Nagle poczułam, że ktoś mnie łapie. Otworzyłam oczy. Austin. Jak dobrze, że mu zaufałam. Wtuliłam się w niego.
  - Nie płacz, skarbie... Ciii... - uspokajał mnie.
  - Wszystko dobrze... Jesteś bezpieczna... Przy mnie... - powoli zaczęłam się uspokajać, wciąż wtulona w niego. Cały czas ktoś krzyczał. Ludzie panikowali, a on mnie tulił i kołysał mną. To musiało dziwnie wyglądać (a skąd - od aut.). 
  W końcu przyjechała straż pożarna, policja, karetki. Krzyki, panika, płacz. To wszystko, co słyszałam. Austin wziął mnie na ręcę (ze specjalną dedykacją dla Niepozornej Romantyczki xD - od aut.) i zaniósł gdzieś dalej od naszego domu... dawnego domu. Co teraz z nami będzie? Gdzie będziemy mieszkali? Przecież wszystko spłonęło... 
  Austy usiadł na trawie. Siedziałam mu na kolanach. Blondyn zaczął szeptać mi do ucha całą historię. Zasnęłam. On wyszedł na chwilę z kamienicy. Kiedy wrócił, pożar już trwał. I nikt nie pozwolił mu po mnie wrócić. 
  - To nie ma sensu - powiedział nagle ktoś.
  - Ona już nie żyje - dodał. 
  - Boże, taka młoda dziewczyna - jojczeli ludzie.
  - Taka ładna...
  - Boże... 
  Kto to mógł być? Poprosiłam mojego chłopaka, żebyśmy podeszli.
  - Widok może być drastyczny - powiedział.
  - Chcę zobaczyć. Chodźmy, proszę - nie ustawałam.
  - Dobrze, ty uparciuszku - zgodził się i poszliśmy. Widok może nie był drastyczny, ale był dla mnie i Austina ciosem prosto w serce. To była Loretta. Loretta, nasza Loretta. Jeszcze dzisiaj narzekała, że się kisimy i ogląda Titanica. Już nigdy więcej nie usłyszę tego z jej ust. To tak boli. Wtuliłam się w mojego chłopaka i zaczęłam ryczeć jak bóbr. Przytulił mnie. Kątem oka zobaczyłam, że też płacze. Na prośbę ratownika odsunęliśmy się od mojej jedynej przyjaciółki, a oni gdzieś ją zabrali. To koniec. Nic już nie będzie takie, jak kiedyś. 

środa, 2 lipca 2014

Informacja

Hej!
Chciałam Was bardzo przeprosić, że nie ma jeszcze rozdziału, ale nie mam weny. Postaram się, aby pojawił się w tym tygodniu.
Jak Wam się podoba wygląd bloga? Jeśli Wam się nie podoba, coś Wam się nie wyświetla, ucina Wam coś itp. to piszcie, ja mogę zmienić, usunąć. Ja często zrażam się do blogów, bo przez szablon mam uciętą połowę postu.
Asia