A najlepsze jest to, że skończyły mi się pieniądze na czynsz i właściciel wywalił mnie z kawalerki. Super. Kiedy tylko pojawiłam się na dworze z wypełnioną walizką, zaczęło kropić. Nie miałam się zupełnie gdzie podziać. Postanowiłam poprosić Lorettę, żebym mogła trochę u niej pomieszkać. Ruszyłam zatem do przyjaciółki. Parasolka niedawno mi się połamała i nie zdążyłam jeszcze kupić nowej, dlatego musiałam iść do Lori, moknąc na padającym coraz bardziej deszczu. Nagle zagrzmiało, a na niebie rozbłysła błyskawica. Przestraszyłam się, zaczęłam płakać. Zawsze bałam się burzy. Zaczęłam biec, byle jak najszybciej być u Loretty.
*
Zapukałam do drzwi mieszkania przyjaciółki. Otworzyła po chwili. Na mój widok zawołała:
- O Matko Boska! Ally, wejdź natychmiast!
Przyjęłam zaproszenie Loretty i weszłam do jej mieszkania z przemoczoną walizką w ręku. Cała byłam mokra po deszczu, oczy miałam czerwone od łez.
- Jezus Maria! Boże, Ally, co Ci się stało? - biadała Lori, okalając moje ramiona kocem. Opowiedziałam jej całą, krótką, ale jakże bolesną dla mnie historię, od wywalenia mnie z domu, po pukanie do jej drzwi.
- To jest straszne! Ten facet jest bez serca. Od dziś mieszkasz u mnie - zarządziła Loretta.
- Dziękuję - szepnęłam.
- Chyba nie byłabym przyjaciółką, gdybym Cię wygoniła, prawda? - nie odpowiedziałam. Lori otworzyła moją walizkę i zaczęła rozrzucać rzeczy po całym pomieszczeniu.
- Proszę - Loretta podała mi moją piżamę i szlafrok.
- Tutaj, o, po lewej, jest łazienka. Zrób sobie kąpiel, a ja przygotuję Ci coś do jedzenia i picia. Nie dziękuj, już to zrobiłaś. Ja przeniosę Ci walizkę do pokoju.
Bez słowa poszłam do łazienki i zrobiłam sobie gorącą kąpiel. Mhm, tego mi było trzeba. Jak się cieszę, że mam tak wspaniałą przyjaciółkę, jak Lori. Zawsze mogę na nią liczyć, tak samo, jak na Austina.
*
- Są dwa łóżka, więc masz gdzie spać - trajkotała Lori. Przestało padać, na niebie zaświeciło słońce. Słychać było krzyki dzieci. Pewnie bawiły się w najlepsze. Zazdroszczę im. Są takie beztroskie, niczym się nie przejmują, a ich jedynym problemem jest niedobry obiad w przedszkolu.
- Ally, czy ty mnie słuchasz? Ally?! - krzyki Loretty dotarły do mojej świadomości. Potrząsnęłam głową.
- Słucham, słucham - powiedziałam i usiadłam na moim łóżku. Lori zajęła miejsce obok mnie i podała mi do ręki gruby zeszyt z twardą okładką w róże.
- To dla Ciebie - uśmiechnęła się.
- Twój pamiętnik. Zapisuj w nim, co chcesz, kiedy chcesz, gdzie chcesz i ile chcesz. Wyrzuć z siebie wszystkie uczucia, będzie Ci lepiej. Zobaczysz. Nie dziękuj - Lori wstała z łóżka i wyszła z sypialni, zostawikąc mnie nad niezapisanymi kartkami papieru.
***
Ojejej! Nareszcie jest! Miał być w poniedziałek, jest w piątek... Przepraszam za takie spóźnienie, ale brak czasu i lenistwo spowodowały taki obrót zdarzeń.
Czytasz=komentujesz=motywujesz
Asia
Super rozdział! Bardzo mi się podoba twój styl pisania! Masz ogromy talent, a ja chcę więcej twoich rozdziałów.
OdpowiedzUsuńZ wielką niecierpliwością czekam na next!
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
O matulu! Z każdym rozdziałem piszesz coraz lepiej! Wiem wiem, że już Ci to pisałam, ale - MASZ MEGA OGROMNY TALENT!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że Ally w końcu przestanie płakać...
Z niecierpliwością czekam na next!
Jak ty świetnie piszesz :*
OdpowiedzUsuń