piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział III

  Od ponad tygodnia tkwię w błędnym kole. Cały czas płaczę i mam doła, wpadłam w jakąś depresję po tym, co pokazała nam Loretta. Właściwie nad czym się tu załamywać? Nie wiem, naprawdę nie wiem, dlaczego jestem aż tak smutna. Może to dlatego, że wiem, kto odpowiada za całkowite zniszczenie mi życia, dzieciństwa? Za śmierć moich rodziców? 
  A najlepsze jest to, że skończyły mi się pieniądze na czynsz i właściciel wywalił mnie z kawalerki. Super. Kiedy tylko pojawiłam się na dworze z wypełnioną walizką, zaczęło kropić. Nie miałam się zupełnie gdzie podziać. Postanowiłam poprosić Lorettę, żebym mogła trochę u niej pomieszkać. Ruszyłam zatem do przyjaciółki. Parasolka niedawno mi się połamała i nie zdążyłam jeszcze kupić nowej, dlatego musiałam iść do Lori, moknąc na padającym coraz bardziej deszczu. Nagle zagrzmiało, a na niebie rozbłysła błyskawica. Przestraszyłam się, zaczęłam płakać. Zawsze bałam się burzy. Zaczęłam biec, byle jak najszybciej być u Loretty. 
*
  Zapukałam do drzwi mieszkania przyjaciółki. Otworzyła po chwili. Na mój widok zawołała: 
  - O Matko Boska! Ally, wejdź natychmiast! 
  Przyjęłam zaproszenie Loretty i weszłam do jej mieszkania z przemoczoną walizką w ręku. Cała byłam mokra po deszczu, oczy miałam czerwone od łez. 
  - Jezus Maria! Boże, Ally, co Ci się stało? - biadała Lori, okalając moje ramiona kocem. Opowiedziałam jej całą, krótką, ale jakże bolesną dla mnie historię, od wywalenia mnie z domu, po pukanie do jej drzwi. 
  - To jest straszne! Ten facet jest bez serca. Od dziś mieszkasz u mnie - zarządziła Loretta. 
  - Dziękuję - szepnęłam.
  - Chyba nie byłabym przyjaciółką, gdybym Cię wygoniła, prawda? - nie odpowiedziałam. Lori otworzyła moją walizkę i zaczęła rozrzucać rzeczy po całym pomieszczeniu.
  - Proszę - Loretta podała mi moją piżamę i szlafrok.
  - Tutaj, o, po lewej, jest łazienka. Zrób sobie kąpiel, a ja przygotuję Ci coś do jedzenia i picia. Nie dziękuj, już to zrobiłaś. Ja przeniosę Ci walizkę do pokoju. 
  Bez słowa poszłam do łazienki i zrobiłam sobie gorącą kąpiel. Mhm, tego mi było trzeba. Jak się cieszę, że mam tak wspaniałą przyjaciółkę, jak Lori. Zawsze mogę na nią liczyć, tak samo, jak na Austina. 
*
  - Są dwa łóżka, więc masz gdzie spać - trajkotała Lori. Przestało padać, na niebie zaświeciło słońce. Słychać było krzyki dzieci. Pewnie bawiły się w najlepsze. Zazdroszczę im. Są takie beztroskie, niczym się nie przejmują, a ich jedynym problemem jest niedobry obiad w przedszkolu. 
  - Ally, czy ty mnie słuchasz? Ally?! - krzyki Loretty dotarły do mojej świadomości. Potrząsnęłam głową.
  - Słucham, słucham - powiedziałam i usiadłam na moim łóżku. Lori zajęła miejsce obok mnie i podała mi do ręki gruby zeszyt z twardą okładką w róże. 
  - To dla Ciebie - uśmiechnęła się.
  - Twój pamiętnik. Zapisuj w nim, co chcesz, kiedy chcesz, gdzie chcesz i ile chcesz. Wyrzuć z siebie wszystkie uczucia, będzie Ci lepiej. Zobaczysz. Nie dziękuj - Lori wstała z łóżka i wyszła z sypialni, zostawikąc mnie nad niezapisanymi kartkami papieru.

***
Ojejej! Nareszcie jest! Miał być w poniedziałek, jest w piątek... Przepraszam za takie spóźnienie, ale brak czasu i lenistwo spowodowały taki obrót zdarzeń. 
Czytasz=komentujesz=motywujesz
Asia

4 komentarze:

  1. Super rozdział! Bardzo mi się podoba twój styl pisania! Masz ogromy talent, a ja chcę więcej twoich rozdziałów.
    Z wielką niecierpliwością czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział.
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O matulu! Z każdym rozdziałem piszesz coraz lepiej! Wiem wiem, że już Ci to pisałam, ale - MASZ MEGA OGROMNY TALENT!!!
    Mam nadzieje, że Ally w końcu przestanie płakać...
    Z niecierpliwością czekam na next!

    OdpowiedzUsuń